Pierwsza w Polsce stała wystawa historycznych desek

Bartek Adamowski z portalu skatehistoria.pl jest właścicielem imponującej największej w Polsce kolekcji starych deskorolek. Obejmuje ona modele z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, czyli czasów, gdy wielu czytelników tego artykułu nie było jeszcze na świecie. Od dosłownie niedawna wszystkie z tych desek znalazły swoje pierwsze stałe miejsce, gdzie każdy można je podziwiać na żywo. Mowa o warszawskim krytym skateparku Woodpark. Jeśli tylko będziecie w okolicy to koniecznie odwiedźcie to miejsce, a w międzyczasie sprawdźcie, co ciekawego ma na ten temat do powiedzenia sam Bartek.

Kiedy postanowiłeś zacząć zbierać stare deskorolki i jak w ogóle urodził się taki pomysł?

Zrobiłem kiedyś wywiad do Dizastera z Glebem Bentsiovskim o jego muzem deskorolek w Mińsku. Było to chyba w 2016 r. Pamiętam, że bardzo spodobał mi się ten pomysł, ale nie myślałem wtedy, że i ja zacznę to robić. Minęło kilka lat i pierwsze deski właściwie zaczęły same wpadać mi w ręce. Od tamtej pory trochę ich się nazbierało, a Gleb wiele razy służył mi swoją cenną wiedzą. Nadal jesteśmy w kontakcie i czasem wymieniamy się jakimś towarem. Nieskromnie dodam, że kilka moich, a właściwie już nie moich desek wisi w jego muzeum. To bardzo wyjątkowe uczucie wiedzieć, że deski z Polski wiszą w sąsiedztwie deskorolek z całego świata.

Fot. Krzysztof Wysocki

Ile desek aktualnie liczy kolekcja? Z jakich krajów są to modele i jaki przedział lat produkcji obejmują?

Ciężko to policzyć. Obecnie będzie ich gdzieś ponad czterdzieści. Moim największym oczkiem w głowie są oczywiście deskorolki z Polski, ale posiadam również deski z Włoch, Francji, Stanów, Szwecji, Niemiec oraz trochę egzemplarzy z dawnych republik radzieckich. Mam nawet jedną deskę z ojczyzny Krecika, czyli pierwszą czechosłowacką deskorolkę Esa-Roll. Tak się złożyło, że to deski głównie z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, ale trafiają się smaczki z lat sześćdziesiątych i wczesnych dziewięćdziesiątych.

Fot. Krzysztof Wysocki

Które są dla Ciebie szczególnie ciekawe i wyjątkowe?

Każda deskorolka opowiada jakąś skatehistorię. Jednak te, które wchodzą w skład mojej kolekcji najczęściej nie zaznały prawdziwego skejtowania i większość swojego życia przeleżały za jakąś szafą w piwnicy. Osobiście nie jestem jakoś szczególnie blisko z żadną z nich. Łączą nas wyłącznie relacje naukowo-badawcze. Chociaż nie powiem, jedną darzę pewnym sentymentem. Chodzi o niemiecką deskorolkę Albert, która kojarzy mi się z pewnym deskorolkowym wymiataczem pochodzącym z Szubina. Kupiłem ją za 2 zł, więc jest podwójnie wyjątkowa – to najtańsza deska w mojej kolekcji.

Fot. Krzysztof Wysocki

Czy kupując deski w różnych źródłach poznałeś ciekawe osoby związane z historią deskorolki?

W zdecydowanej większości te deskorolki przeleżały w piwnicach jakieś trzydzieści lat i nic o nich nie wiadomo. Całą otoczkę historyczną buduję dopiero po tym jak zaczynam sprawdzać skąd pochodzą i czy znany jest ich producent. Jedną z moich pierwszych desek jest nigdy nieużywana polska deska Rolfron. Była zapakowana w oryginalny czarny worek, który od razu wyrzuciłem do kosza. Znam jednak człowieka, który trzymał tak zapakowaną deskę na komodzie. Wyobrażasz sobie, żeby deskę zapakowaną w czarny worek pokazać na wystawie? Dla mnie to niewyobrażalne. Może to dobra taktyka i trzeba było ten worek zostawić, co by podbić cenę jak w przypadku starych komiksów, ale równie dobrze mogę założyć na nią dowolny czarny worek na śmieci i efekt będzie taki sam. W każdym razie udało mi się dotrzeć do wnuka producenta tych desek. Bardzo sympatyczny człowiek, który opowiedział mi trochę o historii desek i co ciekawsze, specjalnie na wystawę “Tworzywo” przygotował dwa unikatowe plakaty prezentujące stare ulotki reklamowe Rolfron. Pracuje w reklamie i zrobił to świetnie!

Fot. Krzysztof Wysocki

Gdzie dotychczas prezentowałeś swoją kolekcję i skąd pomysł, żeby zrobić stałą wystawę?

W połowie października tego roku odezwał się do mnie Hela z Torunia i oznajmił, że robią kolejną edycję zawodów Local Hero, tym razem w Warszawie. Okazało się, że Adam Malita widział moją wystawę w Toruniu i widocznie mu się spodobała, bo zaprosił mnie z nią na stałe do Woodparku. Pracy i organizacji było sporo, ale finalnie chyba wyszło spoko. Co do samych wystaw, to swoją przygodę z nimi rozpocząłem jeszcze przed covidem, podczas Lines of Bielawa, gdzie wraz z ziomami postawiłem namiot i zaprezentowałem plenerową wystawę historii polskiej deskorolki. Temat na kilka lat przycichł, ale na początku tego roku zostałem zaproszony do Miejskiej Biblioteki Publicznej w Opolu, żeby wygłosić prelekcję o skateboardingu. Przyjechałem z deskami i zrobiliśmy dodatkowo krótką wystawę. Odzew był fantastyczny i pojawiło się dużo legend z opolskiej sceny. Nigdy bym nie pomyślał, że w piątkowy wieczór skejci dobrowolnie przyjdą do biblioteki. Odbiór tej wystawy pozytywnie mnie zaskoczył. Zaczęli się do mnie zgłaszać ludzie z innych miast i namawiali mnie żebym przyjechał też do nich. No i tak to ruszyło. Później był Toruń, gdzie zbudowaliśmy wystawę podczas pierwszej edycji zawodów Local Hero. Mieliśmy nawet fotobudkę, z którą przyjechał mój serdeczny ziom Grzegorz i efekt był rewelacyjny. Była też wystawa w poznańskim Domu Tramwajarza, a potem fenomenalna wystawa “Betonowa Fala PRL-u” w Lublinie, którą koordynował lubelski ambasador historii polskiej deskorolki, czyli Jaco Harasimiuk. Deski wisiały tam blisko pięć miesięcy i zahaczyły aż o trzy różne miejsca. A to nie koniec, bo na przyszły rok zaplanowane mam już dwa kolejne wydarzenia.

Fot. Krzysztof Wysocki

Na wystawie w Warszawie pojawiła się również deska z Twoim logotypem. Opowiedz proszę o niej.

Tak, to prawda. Wisi tam szczególna deska, która powstała z okazji zbliżającego się dziesięciolecia Skatehistoria.pl. Co prawda stronę wrzuciłem na serwery pod koniec stycznia 2014 r., ale powstanie stałej wystawy to doskonały moment do rozpoczęcia świętowania. Z tej okazji wypuściłem mocno limitowaną edycję blatów. Za ich produkcję odpowiada poznańska manufaktura Wataha Skateboards, która od jakiegoś czasu produkuje grafiki metodą heat transferu. Dzięki temu na desce może znaleźć się dosłownie wszystko co sobie zażyczysz. Jak wiadomo rok 2023 to rok sztucznej inteligencji. Na blatach HPD odnajdziesz robota z odległej przyszłości, który w oparciu o wiedzę całej ludzkości próbuje zbudować najlepszą deskorolkę. Grafikę na blat stworzył mega uzdolniony Emil Dera. Bardzo się cieszę, że skorzystał z zaproszenia do współpracy, bowiem odkąd pamiętam, zawsze jarałem się jego pracami na deskach.

Fot. Krzysztof Wysocki

Orientujesz się czy na świecie jest więcej osób z taką zajawką jak Twoja? Może masz kontakt z jakimś kolekcjonerem albo śledzisz jakieś ciekawe konto w social mediach z tej tematyki, które możesz polecić?

Oczywiście jest całe community. Istnieją facebookowe grupki skupiające podobnych świrów co ja, którzy zbierają core’owe rzeczy z epoki. Natomiast jeśli celujesz w reedycje klasycznych blatów, to bez problemu znajdziesz odpowiednie miejsce w sieci, w którym kupisz wymarzony blacik z lat 80. Jeśli chodzi o podobne inicjatywy jak moja, to z pewnością mogę polecić instagramowe profile @minsk8museum wspomnianego już Gleba, @museografia_del_monopatin i top of the top czyli @skateboardinghalloffame, ekipy ze Stanów, która w ostatnim czasie współtworzyła dużą wystawę “Skateboard” w londyńskim Design Museum.

Fot. Krzysztof Wysocki

Patrząc na to jak zmieniał się kształt deskorolek na przestrzeni lat myślisz, że jej obecna forma będzie jeszcze ewoluowała czy na długo z nami zostanie?

Myślę, że co jakiś czas będą pojawiać się dziwne pomysły typu koła wheel shark albo non abrasive grip tape DKL lub odpinane base plate’y, ale na dłuższą metę nie przetrwają próby czasu. Obecnie stosowane w skateboardingu materiały nie ulegną raczej zbyt dużym zmianom. Nie wiem jak w przypadku longboardingu, bo to dla mnie zupełnie obca bajka, ale w przypadku klasycznych deskorolek chyba osiągnęliśmy perfekcję, czyli koła, trucki, deska i griptape. Nic więcej do szczęścia nie trzeba. Chyba, że ktoś wymyśli jakąś skuteczną nakładkę na deskę, która będzie usuwać skatestopery. Jakiś diamentowy pług lub coś w tym rodzaju.

Fot. Krzysztof Wysocki

Czy jest jakaś deskorolka, którą szczególnie chciałbyś mieć w swojej kolekcji? Może jest jakiś kraj, z którego deski jeszcze nie masz i chciałbyś to nadrobić?

Nigdy o tym nie myślałem. Kiedyś szukałem Mercedesa, ale już go mam i okazuje się, że nie jest to trudne. Metalowo-gumowego Rolfrona też już mam i to w bardzo dobrej kondycji. Może przydałby się jakiś egzemplarz Flying Max, czyli pierwszej polskiej firmy deskorolkowej produkującej blaty “jak z Ameryki”. Ciekawy artykuł na ten temat napisał kiedyś Dominik Paszkowiak w Infomagazine.

Fot. Krzysztof Wysocki

Myślę, że wiele osób może być ciekawym kto stoi za tym projektem. Opowiedz proszę coś o sobie i swojej zajawce na deskę. Jak dobrze wiem to nawet Twój syn od jakiegoś czasu jeździ?

Nie wiem czy jest się czym chwalić. Jazda na desce zawsze średnio mi wychodziła. Mimo wszystko od ponad dwudziestu lat nadal sprawia mi przyjemność i cały czas staram się w miarę regularnie jeździć. Swego czasu próbowałem zaszczepić wśród polskich skejtów autorski program jazdy metodą FUSION, czyli na dwóch deskach równocześnie. O ile mi dobrze wiadomo, to nie ma w naszym kraju zbyt wielu amatorów tej techniki, a szkoda, bo polskie firmy mogłyby tylko na tym zyskać… Co do moich dzieci, to aktualnie starszego syna przyuczam do jazdy na desce, ale nie wiem czy coś z tego wyjdzie. Czas pokaże. Może pójdzie w moje ślady i za parę lat będziemy wspólnie katować spoty ze zdwojoną siłą techniki FUSION.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.